Unia ustępuje przed Gazpromem. Zwycięstwo Nord Stream 2

Niemcy i Francja osłabiły dyrektywę gazową. W obecnej wersji raczej nie zaszkodzi Nord Stream 2.

Aktualizacja: 08.02.2019 16:40 Publikacja: 08.02.2019 16:02

Unia ustępuje przed Gazpromem. Zwycięstwo Nord Stream 2

Foto: Bloomberg

Po prawie roku negocjacji w piątek dyplomaci państw UE doszli do porozumienia w sprawie dyrektywy gazowej. Jego podstawą stała się francusko-niemiecka propozycja, która znacznie osłabiła zapisy wymierzone pierwotnie w Nord Stream 2. Polscy dyplomaci mają nadzieję, że do korzystnych zmian doprowadzi jeszcze Parlament Europejski, którego zgoda też jest potrzebna do zaakceptowania nowej dyrektywy. Negocjatorem w imieniu PE jest Jerzy Buzek. Pierwsze spotkanie przedstawicieli Parlamentu i Rady (unijnych rządów) odbędzie w najbliższy poniedziałek, 11 lutego. 

Jeszcze w czwartek wydawało się, że losy dyrektywy potoczą się w korzystnym dla Polski kierunku, bo niemiecki dziennik „Sueddeutsche Zeitung” doniósł o nieoczekiwanym zwrocie w stanowisko Francji. Rzekomo miałaby zagłosować inaczej niż Niemcy i poprzeć przeciwników Nord Stream 2. Szybko jednak okazało się, że te zaskakujące doniesienia nie są prawdziwe. Francja owszem chciała pokazać, że bierze pod uwagę obawy państw Europy Środkowowschodniej, ale nie do tego stopnia, żeby zablokować tak ważną dla Niemiec inwestycje. Z naszych informacji wynika, że w nocy z czwartku na piątek trwały gorączkowe konsultacje, do których Niemcy i Francja doprosiły m.in. Danię, czyli kraj, który sprzeciwiał się Nord Stream 2. I uzyskali jej poparcie dla proponowanej zmiany.

Złagodzenie projektu dyrektywy polega przede wszystkim na ograniczeniu jej zasięgu terytorialnego oraz przekazaniu znacznych kompetencji niemieckiemu regulatorowi. Pierwotnie dyrektywa gazowa przewidywała, że cały Nord Stream 2, czy jakikolwiek inny gazociąg tłoczący gaz z państwa trzeciego do UE, podlegałby unijnym regulacjom. Pojawiłby się obowiązek otwarcia dostępu do gazociągu dla stron trzecich, rozdzielenie właścicielskie dostawcy od operatora i ujawnienie taryf. Zdaniem ekspertów takie przepisy uczyniłyby NS2 nieopłacalnym. To dlatego za dyrektywą opowiadały się państwa przeciwne ekspansji Gazpromu, a przeciw były te zainteresowane zwiększeniem dostaw rosyjskiego gazu. Przeciwko dyrektywie opowiadały się Niemcy, Austria, Holandia, Belgia, Węgry, Czechy i Bułgaria. Wahały się natomiast Hiszpania i Włochy.

Poprawki zaproponowane przez Niemcy, i poparte przez Francję, przewidują, że unijne prawo ma się stosować tylko na odcinku lądowym UE (co oczywiste) i na odcinku morskim przebiegającym przez wody terytorialne państwa, na którego lądzie gazociąg wchodzi do UE. Czyli w tym wypadku Niemiec. Wcześniej nawet w bardziej kompromisowych wersjach przewidywano, że unijne prawo będzie działać na wodach terytorialnych wszystkich państw UE, przez które gazociąg przechodzi, czyli w tym wypadku również Danii. Ponadto poprawiona wersja dyrektywy przewiduje procedurę uzyskiwania wyjątków od unijnych regulacji i w tej procedurze daje większe kompetencje krajowemu, czyli w tym wypadku niemieckiemu, regulatorowi. Zatem dyrektywa, która miała zatrzymać Nord Stream 2 może go faktycznie zalegalizować.

Polska, i inni przeciwnicy Nord Stream 2, opowiedziała się mimo wszystko za tą francusko-niemiecką wersję. Uznała, że na inną nie ma szans, bo do przyjęcia projektu było potrzebne poparcie Francji. I ma nadzieję, że w dalszym procesie projekt zostanie poprawiony rękami Jerzego Buzka.

Udziałowcami konsorcjum Nord Stream 2 są, poza rosyjskim Gazpromem, koncerny państw UE. Są to: niemieckie Uniper i Wintershall, francuski Engie , brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell i austriacki OMV. Nord Stream 2 ma kosztować 10 mld euro, a gaz może nim popłynąć w 2020 roku.

Po prawie roku negocjacji w piątek dyplomaci państw UE doszli do porozumienia w sprawie dyrektywy gazowej. Jego podstawą stała się francusko-niemiecka propozycja, która znacznie osłabiła zapisy wymierzone pierwotnie w Nord Stream 2. Polscy dyplomaci mają nadzieję, że do korzystnych zmian doprowadzi jeszcze Parlament Europejski, którego zgoda też jest potrzebna do zaakceptowania nowej dyrektywy. Negocjatorem w imieniu PE jest Jerzy Buzek. Pierwsze spotkanie przedstawicieli Parlamentu i Rady (unijnych rządów) odbędzie w najbliższy poniedziałek, 11 lutego. 

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Biznes
Made in Poland z coraz większymi problemami
Biznes
Tajemniczy proces miliarderki. W partii komunistycznej trwa walka
Biznes
Polskie monety na aukcji. 80 dukatów sprzedano za 5,6 mln złotych
Biznes
Rodzina Mulliez pod lupą sędziów śledczych
Biznes
Zły pierwszy kwartał producentów samochodów